Szymon Madurski - uczeń kl. VIA - zgodził się na opublikowanie tesktu legendy, która zajęła pierwsze miejsce na powiatowym konkursie ogłoszonym przez Miejską Bibliotekę Publiczną w Jaworze [ szczegóły na : www.mbp.jawor.pl/ ].
W czasach, gdy Bolko I zwany Surowym zamieszkiwał zamek w Bolkowie, w całej Polsce panował spokój. Dlatego też bolkowski władca wiódł spokojne życie. Ani on sam, ani jego małżonka – Beatrycze, ani też najbliższa świta, po prostu nikt nie podejrzewał, że wkrótce spotka go niemiła niespodzianka.
Bolko I miał wielu wiernych poddanych i żołnierzy. W okolicach jego grodu mieszkało mnóstwo rzemieślników, kobiet i dzieci. A ponieważ Bolko był dobrym, sprawiedliwym władcą, wszyscy poddani byli mu bardzo oddani. Również okoliczni możni darzyli księcia sympatią i często brali udział w organizowanych przez niego balach, turniejach i polowaniach.
Nasz władca mógł również poszczycić się pełnym skarbcem. Nikt w okolicy nie mógł pochwalić się takim przepychem, bogactwem, kosztownościami. Oczywiście, majątek Bolka wzbudzał wśród wielu ludzi zazdrość.
Pewnego dnia na zamek w Bolkowie przyjechał znany w całej Polsce rzeźbiarz Jan Dłutko. Okazało się, że Bolko zaprosił go, by ten wykonał dla niego złoty tron, a dla Beatrycze niezwykłą złotą biżuterię wysadzaną brylantami. Efekty pracy mistrza przerosły oczekiwania samego księcia. Tron był wspaniały, a biżuteria wprawiała w osłupienie. Bolko I nie mógł nacieszyć się niezwykłym tronem. Jednak…
Pewnego dnia jeden z podwładnych księcia – Jan Rantuch – człowiek wielce zazdrosny i chciwy, postanowił uszczknąć sobie coś ze skarbca Bolka I. Ponieważ chciał zagarnąć jak najwięcej skarbów, do tej nieczystej roboty znalazł sobie wspólników: Mariana, Giovanniego, Henryka i Paula. W ciemną, październikową noc, około północy, gdy książę i jego małżonka już spali, złodzieje zakradli się do komnat i skarbca Bolka I. Zabrali wiele wartościowych rzeczy, w tym złoty tron i cudowną biżuterię Beatrycze. Zdrajcy mieli również chrapkę na koronę księcia, lecz na zewnątrz rozszalała się burza, zaczęło grzmieć, a odgłosy piorunów rozchodziły się po całym zamku. Przerażeni rabusie porzucili koronę i w pośpiech opuścili komnatę i skarbiec książęcy. Pod osłoną nocy udali się na dziedziniec zamkowy, a stamtąd w kierunku rzadko odwiedzanego miejsca znajdującego się za wieżą. Postanowili, że zaczną kopać tunel prowadzący poza obszar grodu i ukryją w nim skradzione skarby. Każdej nocy złoczyńcy pracowali przy podziemnym korytarzu, wykonywali ciężką i trudną robotę. Często tunel w jakimś miejscu zasypywał się i trzeba było rozpoczynać pracę od nowa. Również pogoda psuła ich nikczemne plany, często padało, grzmiało, tunel zalewał się ogromnymi ilościami wody. Podczas jednej z takich deszczowych nocy jeden ze złodziei – Marian – został przysypany wilgotnymi zwałami ziemi i niestety zginął w tunelu. Nie przemówiło to jednak rzezimieszkom do rozsądku, dalej prowadzili swoje podziemne prace.
A tymczasem na dworze aż wrzało od plotek. Podwładni księcia wskazywali wielu podejrzanych, ale wszelkie tropy okazywały się nieprawdziwe. W końcu zdenerwowany Bolko I powołał Komisję Śledczą składającą się z jego najbardziej zaufanych pracowników. Władca żądał, by jak najszybciej odnaleźć śmiałków, którzy odważyli się okraść skarbiec książęcy. Komisja szybko rozpoczęła poszukiwania, jednak okazały się one bezskuteczne. Wszelkie bogactwa przepadły jak kamień w wodę. Zdesperowany książę postanowił poprosić o pomoc Cesarstwo Osmańskie. Wkrótce na zamek w Bolkowie przybyli wyszkoleni ludzie i rozpoczęli śledztwo. A tymczasem…
Jan, Giovanni, Henryk i Paul urządzili sobie skrytkę tunelu. Wiedzieli, że korytarz jest już prawie ukończony i wkrótce będą mogli opuścić gród bolkowski i uciec jak najdalej wraz całym bogactwem.
W tym też czasie Osmanie bardzo drobiazgowo badali każdy szczegół kradzieży. W końcu wpadli na pewien trop. Okazało się, że w okolicach zamkowej wieży, na dziedzińcu i w ogrodach zamkowych w kilku miejscach zapadła się ziemia. Idąc tym tropem odkryto zamaskowane wejście do podziemnego tunelu. Śledczy osmańscy zawołali Bolka I i postanowili, że wejdą do podziemi, by zbadać, co się tam znajduje. Tak też zrobili. Droga przez tunel była bardzo ciężka, mokre błoto przyklejało się do butów, na głowę kapała woda, panowały straszne ciemności, a wokół słychać było popiskiwanie myszy i szczurów. W pewnym momencie jeden ze śledczych zauważył w oddali płomień pochodni. Okazało się, że złodzieje jeszcze nie zakończyli kopania tunelu. Pomiędzy rzezimieszkami a Osmanami rozgorzała walka. Kiedy już spętano złodziei, śledczy zaczęli przyglądać się zgromadzonym w tunelu skarbom. Postanowili, że na początku wyniosą z podziemi złoty tron Bolka I Surowego. Dwóch Osmanów z wielkim trudem dźwignęło ciężki tron i udało się w stronę wyjścia, a pozostali postanowili wyprowadzić rabusiów i wynieść resztę bogactw.
Nagle na głowy, plecy znajdujących się w tunelu zaczęły osuwać się kawałki ziemi i w pewnym momencie podziemne przejście zostało całkowicie zasypane przez zwały osuwającego się błota. Na szczęście ludzie niosący tron w porę zdążyli opuścić tunel. Pozostali ich towarzysze oraz grabieżcy ponieśli śmierć.
Bolko I długo nie mógł uwierzyć w to, że kradzieży dokonali jego poddani. Żal mu było skarbów, ale jeszcze bardziej ludzi, którzy zginęli zasypani błotem.
Od tego czasu wiele razy próbowano wydobyć skarb. Różni ludzie szukali, bez skutku. Większość z nich przepadała bez wieści. Natomiast w ciemne, zimne październikowe noce w okolicach wieży zamkowej słychać jęki, krzyki i zawodzenia. Często też na tle zamkowej wieży można ujrzeć cztery cienie męskie (prawdopodobnie Jana, Giovanniego, Paula i Henryka), które ciężko kroczą przed siebie skute w złote łańcuchy wysadzane brylantami.
W czasach, gdy Bolko I zwany Surowym zamieszkiwał zamek w Bolkowie, w całej Polsce panował spokój. Dlatego też bolkowski władca wiódł spokojne życie. Ani on sam, ani jego małżonka – Beatrycze, ani też najbliższa świta, po prostu nikt nie podejrzewał, że wkrótce spotka go niemiła niespodzianka.
Bolko I miał wielu wiernych poddanych i żołnierzy. W okolicach jego grodu mieszkało mnóstwo rzemieślników, kobiet i dzieci. A ponieważ Bolko był dobrym, sprawiedliwym władcą, wszyscy poddani byli mu bardzo oddani. Również okoliczni możni darzyli księcia sympatią i często brali udział w organizowanych przez niego balach, turniejach i polowaniach.
Nasz władca mógł również poszczycić się pełnym skarbcem. Nikt w okolicy nie mógł pochwalić się takim przepychem, bogactwem, kosztownościami. Oczywiście, majątek Bolka wzbudzał wśród wielu ludzi zazdrość.
Pewnego dnia na zamek w Bolkowie przyjechał znany w całej Polsce rzeźbiarz Jan Dłutko. Okazało się, że Bolko zaprosił go, by ten wykonał dla niego złoty tron, a dla Beatrycze niezwykłą złotą biżuterię wysadzaną brylantami. Efekty pracy mistrza przerosły oczekiwania samego księcia. Tron był wspaniały, a biżuteria wprawiała w osłupienie. Bolko I nie mógł nacieszyć się niezwykłym tronem. Jednak…
Pewnego dnia jeden z podwładnych księcia – Jan Rantuch – człowiek wielce zazdrosny i chciwy, postanowił uszczknąć sobie coś ze skarbca Bolka I. Ponieważ chciał zagarnąć jak najwięcej skarbów, do tej nieczystej roboty znalazł sobie wspólników: Mariana, Giovanniego, Henryka i Paula. W ciemną, październikową noc, około północy, gdy książę i jego małżonka już spali, złodzieje zakradli się do komnat i skarbca Bolka I. Zabrali wiele wartościowych rzeczy, w tym złoty tron i cudowną biżuterię Beatrycze. Zdrajcy mieli również chrapkę na koronę księcia, lecz na zewnątrz rozszalała się burza, zaczęło grzmieć, a odgłosy piorunów rozchodziły się po całym zamku. Przerażeni rabusie porzucili koronę i w pośpiech opuścili komnatę i skarbiec książęcy. Pod osłoną nocy udali się na dziedziniec zamkowy, a stamtąd w kierunku rzadko odwiedzanego miejsca znajdującego się za wieżą. Postanowili, że zaczną kopać tunel prowadzący poza obszar grodu i ukryją w nim skradzione skarby. Każdej nocy złoczyńcy pracowali przy podziemnym korytarzu, wykonywali ciężką i trudną robotę. Często tunel w jakimś miejscu zasypywał się i trzeba było rozpoczynać pracę od nowa. Również pogoda psuła ich nikczemne plany, często padało, grzmiało, tunel zalewał się ogromnymi ilościami wody. Podczas jednej z takich deszczowych nocy jeden ze złodziei – Marian – został przysypany wilgotnymi zwałami ziemi i niestety zginął w tunelu. Nie przemówiło to jednak rzezimieszkom do rozsądku, dalej prowadzili swoje podziemne prace.
A tymczasem na dworze aż wrzało od plotek. Podwładni księcia wskazywali wielu podejrzanych, ale wszelkie tropy okazywały się nieprawdziwe. W końcu zdenerwowany Bolko I powołał Komisję Śledczą składającą się z jego najbardziej zaufanych pracowników. Władca żądał, by jak najszybciej odnaleźć śmiałków, którzy odważyli się okraść skarbiec książęcy. Komisja szybko rozpoczęła poszukiwania, jednak okazały się one bezskuteczne. Wszelkie bogactwa przepadły jak kamień w wodę. Zdesperowany książę postanowił poprosić o pomoc Cesarstwo Osmańskie. Wkrótce na zamek w Bolkowie przybyli wyszkoleni ludzie i rozpoczęli śledztwo. A tymczasem…
Jan, Giovanni, Henryk i Paul urządzili sobie skrytkę tunelu. Wiedzieli, że korytarz jest już prawie ukończony i wkrótce będą mogli opuścić gród bolkowski i uciec jak najdalej wraz całym bogactwem.
W tym też czasie Osmanie bardzo drobiazgowo badali każdy szczegół kradzieży. W końcu wpadli na pewien trop. Okazało się, że w okolicach zamkowej wieży, na dziedzińcu i w ogrodach zamkowych w kilku miejscach zapadła się ziemia. Idąc tym tropem odkryto zamaskowane wejście do podziemnego tunelu. Śledczy osmańscy zawołali Bolka I i postanowili, że wejdą do podziemi, by zbadać, co się tam znajduje. Tak też zrobili. Droga przez tunel była bardzo ciężka, mokre błoto przyklejało się do butów, na głowę kapała woda, panowały straszne ciemności, a wokół słychać było popiskiwanie myszy i szczurów. W pewnym momencie jeden ze śledczych zauważył w oddali płomień pochodni. Okazało się, że złodzieje jeszcze nie zakończyli kopania tunelu. Pomiędzy rzezimieszkami a Osmanami rozgorzała walka. Kiedy już spętano złodziei, śledczy zaczęli przyglądać się zgromadzonym w tunelu skarbom. Postanowili, że na początku wyniosą z podziemi złoty tron Bolka I Surowego. Dwóch Osmanów z wielkim trudem dźwignęło ciężki tron i udało się w stronę wyjścia, a pozostali postanowili wyprowadzić rabusiów i wynieść resztę bogactw.
Nagle na głowy, plecy znajdujących się w tunelu zaczęły osuwać się kawałki ziemi i w pewnym momencie podziemne przejście zostało całkowicie zasypane przez zwały osuwającego się błota. Na szczęście ludzie niosący tron w porę zdążyli opuścić tunel. Pozostali ich towarzysze oraz grabieżcy ponieśli śmierć.
Bolko I długo nie mógł uwierzyć w to, że kradzieży dokonali jego poddani. Żal mu było skarbów, ale jeszcze bardziej ludzi, którzy zginęli zasypani błotem.
Od tego czasu wiele razy próbowano wydobyć skarb. Różni ludzie szukali, bez skutku. Większość z nich przepadała bez wieści. Natomiast w ciemne, zimne październikowe noce w okolicach wieży zamkowej słychać jęki, krzyki i zawodzenia. Często też na tle zamkowej wieży można ujrzeć cztery cienie męskie (prawdopodobnie Jana, Giovanniego, Paula i Henryka), które ciężko kroczą przed siebie skute w złote łańcuchy wysadzane brylantami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz