piątek, 3 lutego 2012

Piszę sobie o...Christopher Russel: Szybki Jack i krwawy gabinet

Książka została opublikowana przez W.A.B. w 2009 roku,
w serii z kotem.
Dlaczego powinno się ją przeczytać? Oto zachęta samego autora.
Tutaj wywiad.
I uzbrojeni w wiadomości wyruszamy krętymi uliczkami wiktoriańskiego Londynu  na spotkanie z mordercą, którego widmowa sylwetka widnieje na okładce.
Nie, nie tylko dziewiętnastowiecznymi uliczkami wyruszamy w naszą podróż. Przeciskamy się przez wąskie kominy, ukrywamy się za nimi, przemierzamy całe połacie dachów razem z Szybkim Jackiem, a tak naprawdę Jackiem Tolchardem, pomocnikiem kominiarskim pana Arthura Jevonsa.
Jest niezwykle odważny, jak na dwunastolatka. Odważny
i dociekliwy. Podobnie jak dwoje jego przyjaciół -
April i Rupert. Na początku chyba każdy czytelnik
jest zaskoczony pochodzeniem społecznym  bohaterów: sprzedany przez ojca pomocnik kominiarza, dziewczynka
ze slumsów i chłopiec z dobrego domu.
Młodych bohaterów łączy ze sobą poczucie sprawiedliwości
i chyba dreszczyk emocji, który towarzyszy prowadzonemu przez nich śledztwu.  Nie wiedzą, że sprawy mogą przybrać zły obrót i same będą musiały stawić czoła mordercy
i zleceniodawcy.
Zadziwia dojrzałość Jacka w kontaktach z ojcem, który
nie spełnia swoich obowiązków rodzicielskich  wobec niego.
A świadomość tego, że ojciec dopomógł w morderstwie
i nie ma wyrzutów sumienia?
A przejmująca scena w domu Richarda Featherstone'a? Wiedzieć, że ktoś jest zleceniodawcą i próbować go ratować
z rąk mordercy?
Miejmy nadzieję, że zakończenie książki - oświadczenie April, iż teraz rozwiąże następną zagadkę, za którą dostanie nagrodę - jest rzeczywiście punktem wyjścia do następnego tomu o przygodach trójki detektywów. Co zresztą obiecuje nam autor w zacytowanym powyżej wywiadzie.
Nam, czytelnikom, pozostaje tylko czekać.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz